poniedziałek, 11 maja 2015

Od Percivala do Niry

Krok. Krok. Krok. Słyszę hałas w zaroślach po lewej, odwracam łeb w tamtą stronę. Mrużę oczy, żeby lepiej widzieć, ale i tak nie jestem w stanie nic dojrzeć. Niemal czuję, jak gęsta, czarna noc mnie obkleja. Może po zmroku świat rzeczywiście staje się inny, niekiedy nawet piękniejszy, ale na pewno nie teraz. Nagle w mroku pojawiają się dwa, świecące punkciki. Patrzę prosto w żółte ślepia, jednak tułów stwora nadal pozostaje w cieniu, więc nie wiem, do kogo należą "lewitujące" oczy. Do moich uszu dobiega ciche powarkiwanie, które stopniowo przeradza się w rozsadzający bębenki ryk. Po chwili nie idę już lasem, a stoję na środku ruchliwej autostrady. Prosto w moją stronę jedzie ogromna, czerwona maszyna. Chcę uciekać, ale łapy jakby przyrosły mi do asfaltu. Ponownie mrużę oczy, tym razem oślepiony przez reflektory. Tir jest coraz bliżej, po sekundzie znowu mam przed sobą dwa świecące punkty, tym razem światła ciężarówki. W czasie kiedy mrugam, sceneria kolejny raz się zmienia. Z powrotem stoję przed leśnym stworem, patrząc w jego ślepia.
***
Rozwarłem powieki. Nie spoglądałem już w żółte punkty, ale prosto w dwoje oczu, z czego jedno było czekoladowo brązowe, a drugie miało ładny, niebieski odcień. Zamrugałem, rozglądając się dookoła. Musiałem przysnąć, to by wyjaśniało, dlaczego nagle stał się dzień, a słońce prażyło niemiłosiernie w grzbiet. Zatrzymałem wzrok na suczce, pochylającej się nade mną z przekrzywionym łebkiem. Zerwałem się na cztery łapy. Właścicielka owych nietypowych oczu zdecydowanie była borderką, dosyć wysokiego wzrostu. Uroku dodawały jej klapnięte uszy. Szybko zmierzyłem ją spojrzeniem, po czym cofnąłem się o krok.
-Cześć - sunia nie wyglądała na skrępowaną, w przeciwieństwie do mnie.
-Dzień dobry - powiedziałem z lekką konsternacją, ale nieznajoma najwyraźniej nie miała zamiaru w ogóle wspominać o tym, co miało miejsce przed chwilą. Czułem się niewyobrażalnie głupio - żeby tak zasnąć na polanie w środku lasu? - Nazywam się Percival Pascal Praiseworthy, mogłbym się dowiedzieć, z kim mam przyjemność rozmawiać?
Uśmiechnąłem się lekko, co samica odwzajemniła.
-Mam na imię Nira des Jo Meggie - przedstawiła się wesołym tonem.
-Miło mi panią poznać - odparłem, prostując się. Byłem od niej wyższy, dlatego obniżyłem trochę łeb, aby znajdował się na poziomie oczu Niry. Spojrzałem w nie znowu, z zainteresowaniem przyglądając się jej heterochromii tęczówki. Lekko speszona odwróciła wzrok. Uśmiechnąłem się.
-Ma pani niezwykłe oczy - powiedziałem swobodnie. Był to z mojej strony komplement, ale nie powiedziałem tego dlatego, żeby jej schlebiać. Po prostu oczy Niry były niecodzienne i bardzo ładne, a przynajmniej ja tak uważałem. Spojrzałem na słońce, znajdujące się mniej więcej w połowie drogi przez nieboskłon - Wybierze się pani ze mną na spacer? - spytałem przyjaźnie. Miałbym szansę trochę się zrehabilitować w jakże niezwykłych oczach Niry, co z pewnością by mi się przydało po tym, jak zasnąłem w lesie. Może jeszcze uda mi się naprawić pierwsze wrażenie.

< Pani Niro? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz