Głupio mi się zrobiło, że oskarżyłam takiego -mówiąc ''takiego'' mam na myśli wychowaną psinę- o tak złą i podłą rzecz. Postanowiłam mu to jakoś wynagrodzić i korzystając z jego chwilowej nieobecności zrobić mały prezent. Rozejrzałam się po jaskini. Wędrowałam wzrokiem za kawałkiem drewna, który mógłby posłużyć jako upominek. W końcu w rogu grotu dostrzegłam rąbankę. Chwyciłam ja w zębiska, po czym zaczęłam ją w nich obracać. Po chwili spojrzałam na moje cudo i mruknęłam z niezadowoleniem. Brakowało koloru. Natychmiast wybiegłam na dwór i porwałam parę borówek, jeżyn i innych darów, które zaraz potem rozgryzłam i przerobiłam na papkę. W takiej ''farbie'' zanurzyłam koniuszek pazura, który zaraz później wylądował na drewnie przenosząc na nie kolor. Po kilku takich czynnościach uśmiechnęłam sie w duchu. Byłam dumna ze zdobyczy. Długo się nie napatrzyłam na dzieło, bo zaraz potem do jaskini wszedł pies, który mnie uratował. Schowałam mą pracę i wyszczerzyłam zęby w geście uśmiechu.
-Proszę, oto twoja woda. -powiedział uprzejmie pies.
-Dziękuję! -powiedziałam podchodząc do wiadra.
Chlipnęłam parę razy delektując się nieskazitelna wodą.
-Też mam coś dla ciebie! -powiedziałam z uśmiechem.
Wróciłam na poprzednie miejsce i chwyciłam kawałek drwa.
-Proszę- rzekłam ciepło podsuwając nosem figurkę pod nogi Amigo.
Spojrzałam raz jeszcze na wystruganą pracę. Byłam z niej dumna. W miarę odwzorowywała postać, którą miałam przed sobą. Starałam się, by przypominało to w 100% Amigo. Czy mi wyszło?
- I jak, podoba ci się? -powiedziałam pełna optymizmu.
<Amigoś? *u*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz