Sunia patrzyła w niebo rozmarzając się. Gdy myślała o niebieskich migdałach, wpadłem na pomysł. Przejść się nad jezioro. Brutalnie wybudziłem ją z transu, zapraszając na przechadzkę. Po moim zawiadomieniu, przytaknęła głową na wznak, że może iść.
Ruszyliśmy wolnym krokiem przed siebie. Szliśmy spokojnie wydeptaną przez leśne stworzenia, piaszczystą dróżką, która prowadziła wprost nad jezioro. Zapewne sarenki i inne istoty chodziły tą ''autostradą'' nad swój wodopój.
Przyjemny zefirek wplątywał się w naszą sierść gładząc nas po łbach. Leniwe słońce otulało nasze ciała śląc swe promienie, które wbijały się pomiędzy pojedyncze włosy, prażąc przy tym skórę. Nie wiem ile mogło byc wtedy stopni... 24 na pewno.
Pod łapami nagle poczuliśmy wilgoć. Przed naszymi oczyma pojawiło się kilka chmar komarów, które sprytnie odgoniłem. Podmokłe błoto dawało znać, że woda jest już blisko. Gdy tylko ujrzałem jezioro, natychmiast się rozpędziłem zostawiając po sobie tylko chmurę kurzu.
Wpadłem do wody niczym kamień, zrobiłem kilka piruetów. Zaklinałem wodę!
Gdy się już uspokoiłem i normalnie pływałem, zachęciłem Skyggen machnięciem łapy do wskoczenia.
-Hej, Sky! Wskakuj!
<Sky? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz