niedziela, 10 maja 2015

Od Niry - Quest 1

A więc zasnęłam późną nocą, byłam bardzo zajęta różnymi codziennymi sprawami. Kiedy już zasnęłam dziwnie się poczułam, jakbym leciała. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że właśnie leżę na jakiejś chmurce. Leci ona prosto do jakiejś wieży. Kiedy wylądowała zeskoczyłam z niej i udałam się do wieży. Była to zwykła, stara i opuszczona ruina. Takich rzeczy to ja się nie boję! Przeszłam po wszystkich komnatach i w tej pod numerem sto dwadzieścia siedem ujrzałam światełko. Próbowałam je złapać, bardzo byłam znudzona tymi komnatami - smutnymi i szarymi. Skakałam za nim to w lewo, to w prawo, aż udało mi się. Zamknęłam oczy i poczułam na sobie wiatr. Otworzyłam oczy i nie byłam wcale w wieży, tylko między rzeką z prawdziwej krwi, a zamkiem. Takich rzeczy to ja się nie boję! Weszłam do zamku. Przywitał mnie na progu okropny wilkołak. Potem dusza jakiegoś psa przegoniła go, a ja uciekłam do dalszej, według mnie bezpieczniejszej części zamku. Ujrzałam człowieka...może nie całkiem. Była to cała biała, siedząca bardzo luźno kobieta przypominająca lalkę. Nie ruszała się. Takich rzeczy to ja się nie boję! Dotknęłam ją lekko zębami, a ona natychmiast obróciła się wydając z siebie głuchy krzyk. Takich rzeczy już się boję! Uciekłam, a ta lala wstała i jakby nic goniła mnie z jakimś żelazem w rękach. Wybiegłam z zamku, ona rzuciła we mnie to co trzymała, ale nie trafiła. " Mis lýpi̱" - powiedziała rozzłoszczona i oddaliła się do zamku. Jak tu uciec? Długo zastanawiać się nie musiałam, grawitacja ciągnęła mnie prosto w bagno, nad którym rosły jedyna w tym miejscu rośliny - ambrozja i wielki bagienny kwiat zesłany tu przez diabła. Ciągnęło mnie do błota, krzyczałam i wołałam o pomoc. Jednak nikt mnie nie usłyszał i zaparłam się przednimi łapami tylnymi będąc już w błocie. Jednak i przednie odpuściły i utonęłam w bagnie. Gdy się obudziłam i zorientowałam się, że to sen leżałam na drzewie. Pewnie lunatykowałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz