Szłam sobie, zwiedzając tereny sfory.
Byłam bardzo szczęśliwa, tak jakby... Byłam w sumie sierotą! Jak
widziałam psy, rodziny psów i w ogóle to, to chciało mi się
płakać! Nie wiem czemu, ale nigdy tego nie potrzebowałam tak jak
dzisiaj. No cóż jestem jaka jestem! Wracając do mojego spaceru...
Szłam długo i nie mogłam nigdzie dojść. Może to dla tego, że
szłam wolniej niż ślimak i zakręcałam, w każdą prawą stronę!?
Biorąc to pod uwagę chodziłam w kwadrat! No, ale co miałam robić
całkiem sama? Nagle wpadłam na jakiegoś psa. Nie widziałam go
wygłaszając moją przemowę, więc albo nie przyszedł, albo po
prostu nie dawno doszedł. Był cały... biały? Miał sterczące
uszy i wyglądał na pogodnego psa...
- Witaj, jestem Faye.- powiedziałam
- Cześć, jestem Snowy.- odpowiedział
Wreszcie kogoś poznałam! Mój humor
się poprawił.
- Od dawna należysz do sfory?- zapytałam
- Nie, ale zdążyłem już się przyzwyczaić do niej.- rozejrzał się do okoła
- Znasz tu kogoś?- spytałam
- Tak, już znam.- odpowiedział
- Masz troszkę czasu?- zapytałam z nadzieją
<Snowy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz