Usiadłem na ziemi przypatrując się z ironią znerwicowanej suczce.
- Myślałem, że dom należy do nas obu - spojrzałem na nią. - Ale jak chcesz.
Zrobiłem gest łaski po czym odwróciłem się i wyszedłem - jak zwykle: ignorancki i obojętny.
- Czekaj! - zatkało mnie gdy usłyszałem jej głos. Myślałem, że podczas tej swojej "fazy" da mi spokój, i pozwoli odejść. Zwolniłem kroku i zatrzymałem się, nie odwracając. Zastrzygłem uszami, jakby zdawało mi się, że coś usłyszałem, jednocześnie dałem jej znać, że ma mówić. Zapadła chwilowa cisza. Zdawało mi się, że Negra zamierza coś powiedzieć, jednak po chwili prychnęła obojętnie.
- No dobra, możesz tu zostać. Ale z dala ode mnie i od kanapy. Najlepiej na dworze.
Zaśmiałem się na co ona rzuciła mi pogardliwe spojrzenie.
- Dziękuje ci, o łaskawa pani - skinąłem głową. Jednak nie zamierzałem przebywać w jednym pomieszczeniu, przynajmniej nie teraz. Nie wiedziałem, co ją ugryzło. Łącząca nas więź, dotychczas zdawała się być normalna. Co prawda, bywały maleńkie sprzeczki, jednak zdawały się mieć one wartość przedrzeźniającą. A teraz: Naprawdę nie wiem, co ją wzięło. Czuje do mnie urazę, a ja wciąż nie mogę wykryć powodu. Możliwe, że raniłem ją swoją osobowością, lecz myślałem, że przyzwyczaiła się do mojego charakteru.
Odwróciłem się tyłem i wyszedłem. Kiedy moją twarz znów przywitało światło dzienne, wziąłem rozbieg i pobiegłem przed siebie. Nie wiedziałem, gdzie pędzę. Po prostu: biegłem.
Lubiłem biegać. Było ono jak mój wewnętrzny napęd: sam fakt, że biegnę. To.. cudowne uczucie. Można lecieć, z ogromną prędkością, patrzeć jak świat się zmienia. A jeśli chciałbyś zobaczyć tę scenę jeszcze raz - wystarczy zawrócić. Pęd wiatru smagał mnie po twarzy.
Zrobiłem kółko przez teren sfory. Kiedy skończyłem, byłem zmęczony i dyszałem. Ale czułem się szczęśliwy.
Uniosłem głowę i zastrzygłem uszami. Ktoś sie zbliżał. Opuściłem głowę i zawarczałem. Po chwili z cienia wyszła... Negra. Gdy mnie ujrzała, odskoczyła. Uniosłem głowę i brwi pytająco. Po chwili warknęła.
- A ty tu czego!?
- To już po sforze chodzić nie można? - delikatnie uniosłem łeb, po czym westchnąłem i zapytałem poważnie. - Negra, co się dzieje?
- Nic się nie dzieje! - uniosła się.
- Nie okłamuj mnie. Nie jestem ślepy.- odparłem.
- Widocznie jesteś - wymruczała pod nosem, po czym odparła głośno. - A może nic się nie dzieje? Może po prostu strzeliłam sobie focha?
< Negra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz