Szamotanina trwała bardzo długo. A może krótko, ale była tak potężna i krwawa, że wydawała mi się nieskończona? To nie było ważne. Ważne było to, że nasze życia wisiały na włosku. Nira straciła przytomność od ciężkiego ciosu basiora, ja nie lepiej się czułem ,ale w moim obowiązku było ratować damy. Czułem się dobrze, nie licząc oczywiście rozciętej skóry na biodrze, naderwanego ucha i mocno przetartej łapy. Dałbym głowę uciąć, że kątem oka dostrzegłem wybijającą się spod niej kość. Zacisnąłem zęby i postanowiłem pomóc suni. Kuśtykając podszedłem do niej i szturchnąłem ją nosem. ''Straciła przytomność'' - pomyślałem. Miałem rację.
Resztkami sił, jakie mi pozostały, delikatnie chwyciłem zębami suczkę za skórę na szyi po czym delikatnie umiejscowiłem ją na grzbiecie. Mimo bólu i ucisku, który jeszcze potęgował ten ogromny ból dałem radę. Rozejrzałem się dookoła. Zdałem sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy daleko Crazy Dogs. Ból, spiekota słońca, ucisk, udręka, ciężar, dystans - to wszystko było przeciwko mnie...
***
Po kilkudziesięciu minutach było już po wszystkim. Byliśmy u mnie w jaskini. Moje rany były pozszywane, suni również. Jedyne co mi doskwierało to ogromny, pulsujący ból łapy. Mimo zaszycia i podania leków, nie mogłem tego znieść. Mimo napływających łez ponownie zacisnąłem zęby i powiedziałem sobie w duchu ''Dasz radę!''.
Wyszedłem z jaskini, by powrócić z żarzącym się konarem zapalonym w Wiecznym Źródle. Tak też zrobiłem. Rozpaliłem ognisko - by nie było nam zimno, ściemniało się już - tuż przy grocie i wróciłem do niej. Spojrzałem na Nirę. Trzęsła się - nie wiem czy to był koszmar czy było jej po prostu zimno, ale chwyciłem grube, baranie futro i okryłem nim sunię. Uśmiechnąłem się szczerze.
-Odpoczywaj... -powiedziałem cichutko patrząc się na nią.
Wtem otworzyła oczy, a ja wzdrygnąłem.
<Nira? ^^ Uratowałem! ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz