Leżałam na trawie przed jaskinią już od rana. Dziś nie chciało mi się wykonywać nawet tych najmniejszych i najprzyjemniejszych czynności. Nie poszłam upolować jelenia, nie poszłam napić się ze strumyka, tylko leniuchuję sobie, co do mnie niepodobne. Kiedy wreszcie głód zawitał w moim wnętrzu musiałam wstać i wyrwać się z zamyśleń. Przeciągnęłam się i westchnęłam głęboko. Byłam już na czterech łapach i zmierzałam w kierunku dorodnej sarenki. Pogoń za nią trwała więcej niż godzinę, a ja wprost nie mogłam wytrzymać z głodu i z upału. Cała zasapana napiłam się z jakiejś kałuży i nadal próbowałam zamienić zwierzę w moje dzisiejsze śniadanie. Wreszcie mi się udało, ale za czyjąś pomocą. Ktoś nagle wyskoczył z krzewów i zablokował jej drogę. Wtedy miałam okazję, aby ją dopaść, tak się stało. Po zjedzonym posiłku postanowiłam podziękować temu ktosiowi, ale nie widziałam kim on był. Czyżby to Misiu? ~ myślałam i dumałam. Ale wpadłam na pomysł. Poszłam za zapachem tego kogoś i przebiłam się przez krzaki. Zobaczyłam suczkę owczarka niemieckiego.
- Cześć, to ty mi pomogłaś?
Zapytałam i popatrzyłam na jej spokojne i agresywne oczy zarazem. Przeraziłam się, ale iskierka nadziei była w moim sercu.
- JA?! Ja nikomu nie pomagam, mała.
Warknęła i prychnęła na mnie. Już mi się to nie spodobało.
- Nie wiedziałam. Mam na imię Nira des Jo Meggie, a ty?
Postanowiłam znać imię tej nieco większej ode mnie suczki.
- Mara, lub Nesca, a teraz spadaj! Cenię sobie spokój, psino!
Popchnęła mnie za krzewy i zobaczyłam kogoś siedzącego tyłem do mnie.
- Cześć, to ty mi pomogłeś przy polowaniu?
Zapytałam cichym głosem.
- Tak.
Szepnął ktoś.
- Kim jesteś? Ja nazywam się Nira des Jo Meggie...
<ktosiu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz