Doceniłam to, co dla mnie zrobił. Naprawdę.
Tylko w tej chwili po prostu nie chciałam mu dziękować.
Jego aroganckie zachowanie tuż po tym, gdy nas wybawił całkiem wytrąciło mnie z równowagi. Jakby miał dwie twarze. I milion charakterów. Patrzył w dal przez moje nogi, całkiem mnie ignorując.
Fuknęłam zirytowana i klapnęłam zadem koło niego.
- Wielka kultura. - rzucił.
- Co? - zdziwiłam się. Poniekąd tym, że sam się odezwał.
- Nawet nie zamierzasz mi podziękować? - zastrzygł uchem, wpatrując się ciągle w ten sam punkt.
- Może. Kiedyś.
Spojrzał na mnie lekko podnosząc łeb.
- Czego się po tobie spodziewałem?
- Vice versa, panie kolego. - mruknęłam przewracając oczyma. - Teraz wpadnij na najlepszy pomysł pod słońcem, jak wrócić do domu.
- A chcesz tam wrócić?
Co to w ogóle za pytanie?!
- A ty nie? - uniosłam brew.
- Nie o to pytam. - zmrużył oczy. Podniósł się ciężko.
- Nie muszę odpowiadać.
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami.
Podszedł do mnie, nasze nosy niemal się stykały. Naparł na mnie ciałem, a jego oczy stały się najczerniejsze na świecie.
Przeszył mnie wzrokiem, a ja nie wiedziałam czy miałam coś zrobić.
- Co z twoją nogą? - mówi wreszcie.
- Jest dobrze. - odczytałam jego zamiary. - Idę.
Ostatnią chwilę patrzałam mu w oczy. Potem lekko pchnęłam jego pysk podkreślając swoje słowa, ominęłam go i sama chciałam poprowadzić chód.
- Sorry. - przerwał mi. - Ale idziemy wzdłuż rzeki.
Stanęłam.
Nigdy mi nie oszczędzi nawet tej resztki godności, która mi została.
Ale zwłaszcza ja nawet ja nie mogę się mu przeciwstawić.
Lethal :3